„W promieniach nocy” (1996)

Rozdać siebie po trochu
po kawałku się dzielić
na milion uśmiechów
kromek chleba
i wody kropelek
i twarz mieć jedną
dla każdego
 
***

 
Nie piszę
ani pamiętników
nie streszczam grubych książek
nawet kazań nie piszę
nic oprócz wierszy
często nieudanych
czy to wystarczy
by napisać Boga
 
***

Wiem że gdzieś jesteś
blisko czy daleko
wiem że gdzieś jesteś
że mnie teraz słyszysz
mówię do Ciebie
nad spokojną rzeką
patrzę na niebo
wolno się kołysze
słucham śpiewu wody
pieśni dzikich ptaków
widzę obłoki płynące po niebie
z Tobą rozmawiam i...
tęsknie za Tobą

***

 
Szukanie Boga
to oranie ziemi
tej ziemi
którą przed tobą wielu przeorało
 
***

Uwierzyć w Ciebie naprawdę
zerwać bielmo mgły z oczu
przekroczyć barierę ciemności
ścianę lęku i grzechu
która zniewala mnie kruszy
rozniecić płomień w mojej duszy
żeby móc zamknąć kiedyś oczy
i poczuć Twoją bliskość Panie
zapalić ogień na wulkanie
i iść spokojnie w stronę światła
poprzez urwiska zbocza szczyty
zatrzymać się u źródła wody
w czystej krynicy twarz zanurzyć
umieć ze źródeł miłości czerpać
i pić z niej pić z niej jak najdłużej

***
 

Obcy wśród swoich
daleki wśród bliskich
samotny otoczony mnóstwem
idę do Ciebie
przewracając się o kamienie
pustych słów
i łez fałszywych
ufając człowiekowi
który mnie okłamał
chyba tysiąc razy